Sytuacja w branży: Budowlanka ma się nieźle

Elżbieta Amborska, [email protected]

Sytuacja w branży budowlanej budzi zwykle spore zainteresowanie. Budowlanka to w końcu jedno z tzw. kół zamachowych polskiej gospodarki. Teraz mówi się o niej jakby mniej. Ważniejsze jest rozwiązanie problemów, które spowodowała pandemia COVID-19, a na tle innych branż budowlanka ma się bardzo dobrze. Większość firm reprezentujących szeroko rozumianą branżę budowlaną albo już wróciła do normalnego funkcjonowania albo w miarę sprawnie do niego wraca. Powrót dokonuje się wprawdzie w różnym tempie, ale generalnie towarzyszy mu pozytywne nastawienie.

Tylko niewielkie tąpnięcia…

Straty i trudności oczywiście są, ale nie takich rozmiarów, jak w branży turystycznej, hotelarskiej czy komunikacji lotniczej. Pandemia zmieniła dość znacząco funkcjonowanie tylko niektórych segmentów rynku budowlanego. Najbardziej poszkodowani w chwili obecnej wydają się być deweloperzy, choć początkowo wyglądało na to, że to oni będą wodzić prym w branży po odmrożeniu gospodarki. W kwietniu prace na ich budowach szły pełną parą, ale maj przyniósł znaczne pogorszenie popytu na mieszkania. Zainteresowanie klientów zakupem własnego M spadło tak bardzo, że deweloperzy ograniczyli inwestycje.

Niektórzy winą za sytuację w branży budownictwa wielorodzinnego obwiniają banki, które zaostrzyły warunki udzielania kredytów mieszkaniowych i hipotecznych. Ale to chyba nie jedyny powód spadku sprzedaży mieszkań. Wszak zamknięcie gospodarki szczególnie dotkliwe odczuli mieszkańcy miast, czyli w przeważającej części właściciele mieszkań w blokach. Z docierających do nas informacji wynika jednak, że sytuacja w branży mieszkaniowej najgorsze tąpnięcie ma już za sobą. Klienci wracają także i deweleperów. Na razie ci, którzy poszukują mniejszych mieszkań, o powierzchni maksymalnie około 60 m2.

Konieczność posiadania wyższego wkładu własnego i wyższe oprocentowanie kredytów z pewnością ogranicza ich dostępność. Zwłaszcza, gdy nie każdy jest pewien stabilności swego zatrudnienia. Z drugiej strony jednak stopy procentowe NPB są tak niskie, jak nigdy. W praktyce oznacza to, że kredyty są dużo tańsze niż przed wybuchem epidemii. A sytuacja w branży finansowej też nie jest zbyt wesoła. Nic dziwnego zatem, że banki próbują niwelować swoje straty. Poza tym rośnie zainteresowanie klientów budową własnego domu bądź remontem budynku mieszkalnego, który już jest w posiadaniu. No i duża grupa właścicieli domów letniskowych przygotowuje je do dłuższego pobytu. W ostatecznym rozrachunku deweloperzy może więc stracą, ale jest szansa, że inni rozwiną dzięki temu swoją działalność.

Nasza sonda

Sytuacja w branży budowlanej w „normalnych” czasach kształtowana jest przez co najmniej kilka czynników. Teraz trzeba liczyć z dodatkowymi. Zmian na rynku budowlanym może być znacznie więcej niż te wspomniane powyżej. O to, jakie dało się już zaobserwować, zapytaliśmy uczestników naszej krótkiej sondy. W rozmowach z jej uczestnikami chcieliśmy się dowiedzieć, jak sobie w nowej sytuacji radzą firmy z naszego regionu. Zapytaliśmy je zatem, jak obecnie sytuacja w branży przedstawia się z perspektywy ich funkcjonowania. Interesowało nas także, jakie trendy i zmiany w segmencie rynku, który reprezentują, spowodowała epidemia.

Do udziału w sondzie wybraliśmy firmy reprezentujące różne segmenty branży: sprzedaż hurtową materiałów ogólnobudowlanych, montaż instalacji fotowoltaicznych, montaż instalacji domu inteligentnego, sprzedaż i doradztwo w zakresie montażu stolarki otworowej, sprzedaż i serwis narzędzi specjalistycznych, usługi dekarskie, a także specjaliści z branży wnętrzarsko-wykończeniowej oraz utrzymania zieleni i aranżacji otoczenia domu.

Nie wszystkie firmy, którym zaproponowaliśmy udział w sondzie, znalazły czas na udzielenie odpowiedzi na nasze pytania. Chociaż nasza sonda na tym ucierpiała, to jednak należy się z tego cieszyć. Z rozmów z nimi wynika bowiem, że to najczęściej z powodu ilości zleceń, jaką mają do zrealizowania. Niektóre nawet w okresie zamknięcia pracowały pod pełną parą i praktycznie nie zaważyły, że jest jakaś epidemia. Teraz też ustawiają się do nich kolejki, a zdarza się, że są zmuszone odmówić przyjęcia kolejnego zlecenia.


Ryszard Biesak, właściciel firmy Torys Sp. z o.o.

sytuacja w branży_4Tak zwany lockdown zmienił i nadal będzie zmieniał funkcjonowanie rynku stolarki budowlanej. Podczas „zamknięcia” spadło zainteresowanie wymianą stolarki w budynkach już zamieszkałych. Pozostałe inwestycje były realizowane normalnie, bo w większości firm produkcyjnych i usługowych realizowała przyjęte zamówienia – skróceniu uległy terminy ich realizacji. W tym czasie nasza sprzedaż nieznacznie wzrosła. Przede wszystkim dlatego, że dla nas bardzo ważne w obsłudze klienta jest doradztwo. Utrudnienia najbardziej odczuli ci, którzy potrzebowali pomocy technicznej i handlowej. Nasi przedstawiciele pracowali zaś zdalnie i albo nie opuszczali firmy. Od wielu lat realizujemy zamówienia poprzez spedycję bądź własnym transportem i dostrzegamy znaczne zwiększenie ilości dowożonego przez nas towaru.

Uważam, że jeżeli sprawdzą się założenia polskiego rządu związane z dofinansowaniem firm to popyt na stolarkę nie powinien znacznie spaść. Większym problemem mogą być zatory płatnicze i gorsza ściągalność płatności od niektórych słabszych firm. Dojdzie też zapewne do spadku cen na wyroby, bo naszym firmom trudno będzie utrzymać wolumen eksportu, a ekspansja zagranicznych na nasz rynek już się rozpoczęła. Otrzymujemy teraz od nich oferty, o jakich niedawno mogliśmy tylko pomarzyć.

Jeżeli chodzi o szkolenia, to musieliśmy odwołać kilka z nich, a także Dni Otwarte (targi połączone ze szkoleniami). Takie wydarzenia teraz często będą odbywać się przez Internet. Oczywiście nie zastąpi to szkoleń połączonych z częścią praktyczną, jakie w większości organizowaliśmy.


mgr inż. Henryk Palak, właściciel firmy Eco-Energia

sytuacja w branży_3Funkcjonowanie firm jest w tej chwili rzecz jasna utrudnione. Składa się na to wiele powodów. Jednym z najważniejszych problemów jest trudność z pozyskaniem wykwalifikowanych pracowników fizycznych, szczególnie w naszej branży, a reprezentuję fotowoltaikę. Inną kwestią jest zmiana motywacji do podjęcia decyzji o budowie instalacji podyktowana kryzysem. Instalacja PV nie jest artykułem pierwszej potrzeby i ilość zleceń na ich budowę nie jest taka, jak zwykle o tej porze roku. Sytuacja ta z czasem pewnie powróci do normy.

Odnosząc się do budowy małych instalacji przydomowych, w ostatnim okresie pojawiło się mnóstwo pseudo instalatorów, walczących między sobą o zlecenia. W sytuacji zmniejszonej liczby zleceń, możemy stać się ofiarą bezzasadnie zaniżonej oferty cenowej na wykonanie instalacji, oczywiście kosztem jakości wykonania.

Uwagę chciałbym zwrócić na jeszcze jedno. Uzupełnieniem do domowej instalacji fotowoltaicznej powinien być samochód elektryczny. Przycichły obiecanki o dofinansowaniu do kupna tych samochodów i znowu jesteśmy w ogonie w stosunku do innych państw europejskich. Ale czy nie jest budującym widok tankowania samochodu z domowej instalacji. Jestem użytkownikiem instalacji fotowoltaicznej, a od 3 miesięcy właścicielem samochodu elektrycznego – użytkowanie takiego auta to olbrzymia frajda. Poczucie wolności z „tankowania” z energii słonecznej rekompensuje mi wysoki koszt związany z zakupem samochodu. Dostajemy poza tym zielone tablice rejestracyjne, nie płacimy za korzystanie z miejskiego parkingu, jeździmy bus-pasami…


Joanna Poniatowska, Prezes firmy Ipbud

Na zmiany, które lockdown spowodował w funkcjonowaniu naszej branży, czyli instalacjach tzw. dom inteligentnego, patrzę z perspektywy zmian, jakie w tym czasie dokonały się w Ipbudzie. Część z nich oceniam „na minus”, część „na plus.

„Na minus” jest to, że koronawirus pokrzyżował nasze plany związane z otwarciem nowej siedziby firmy. Mimo to praktycznie w niewielkim stopniu wpłynął na nasze normalne funkcjonowanie. Już przed epidemią dużo spraw załatwialiśmy zdalnie. W czasie zamknięcia po prostu szerzej wykorzystywaliśmy nowoczesne technologie komunikacji, także w kontaktach z klientami.

„Na minus” jest także niepewność, którą epidemia wygenerowała po stronie klientów. Najczęściej to ona powoduje wstrzymanie inwestycji. Rynek więc wyhamował. Jest jednak nadzieja, że to szybko minie. Wraz z coraz szerszym otwieraniem gospodarki zainteresowanie naszą ofertą też jest coraz większe. Zarówno w grupie inwestorów prywatnych, jak i firmowych.

„Na plus” natomiast oceniam wpływ koronawirusa na wizję rozwoju naszej firmy. Z konieczności przećwiczyliśmy nowe aspekty zdalnej pracy z klientami, współpracownikami i kontrahentami. Dzięki temu przekonaliśmy się o skuteczności takiego trybu pracy i zamierzamy tę wiedzę wykorzystać.

„Na plus” epidemia zadziałała także na naszą ofertę szkoleniową. Webinarium w czasie zamknięcia wprawdzie nie zdążyliśmy zorganizować, ale zainteresowanie naszymi szkoleniami okazało się większe niż się spodziewaliśmy i nadal się utrzymuje. W dodatku grono zainteresowanych poszerzyło nam się o nowe branże i specjalności. Z akcją szkoleniową ruszyliśmy więc już w czerwcu.


Grzegorz Czerniak, Kierownik Działu Budowlanego
w firmie Neptun

sytuacja w branży_2Z naszej perspektywy, czyli hurtowni materiałów instalacyjnych i budowlanych, stan epidemii nie zmienił niczego. W czasie zamknięcia funkcjonowaliśmy normalnie, nie licząc rzecz jasna przestrzegania obostrzeń sanitarnych: noszenia maseczek, dezynfekcji rąk itp. Jeżeli coś utrudniało naszą pracę, to właśnie one. Normalnie zachowywali się też – i zachowują – nasi klienci. Wyjątkowym okresem były tylko pierwsze dni po wprowadzeniu stanu epidemii i pierwsze dni ponownego otwierania gospodarki. Gdy ogłoszono zamknięcie, klienci – a w naszym przypadku są to wykonawcy – z obawy, że nic nie będzie działać, robili zapasy materiałowe, żeby mieć czym realizować przyjęte zlecenia. W marcu zanotowaliśmy więc zwyżkę sprzedaży. Potem wszystko wróciło do normy.

Gdy gospodarkę zaczęto odmrażać, nastąpiło natomiast krótkotrwałe zachwianie pozytywnych nastrojów wśród wykonawców. Chociaż w ich kalendarzu były jeszcze zlecenia do zrealizowania, to przez jakiś czas nie przybywało im nowych, a to mogło odbić się także na kondycji naszej firmy. Wyhamowanie po stronie inwestorów okazało się jednak krótkotrwałe i sytuacja szybko wróciła do normy. Kiedy porównuję nasze wyniki z kwietnia i maja miesiąc do miesiąca z ubiegłym rokiem, nie wiedzę więc istotnych różnic. To, co może natomiast niepokoić na rynku budowlanym, to rosnące ceny materiałów. Podrożała większość z nich, zwłaszcza te sprowadzane z zagranicy.


Grzegorz Jabłoński, Prezes Polskiego Stowarzyszenia Dekarzy Oddział Lubelski

Specyfika naszej pracy jest taka, że pracujemy na otwartych przestrzniach. Dzięki temu okres zamrożenia gospodarki dekarze stowarzyszeni w naszym Oddziale – w porównaniu z innymi branżami – przeszli bez większych zawirowań. Zgłaszano nam wprawdzie pewne zawirowania i przestoje, ale miały one generalnie niewielką skalę i w zasadzie można powiedzieć, że koronawirus na nie dotknął. Funkcjonowaliśmy więc i funkcjonujemy normalnie.

Pandemia nie miała też żadnego wpływu na problem deficytu kadrowego w naszym zawodzie. Ponieważ dekarzy jest za mało, trzeba czasem poczekać na realizację naszej usługi. Czasem musimy też odmówić przyjęcia zlecenia. Na rynku w naszej branży też nie dzieje się nic niepokojącego. Lekkie spowolnienie, które obserwujemy, może być efektem normalnej fluktuacji popytu na usługi dekarskie. Sytuacja w branży wygląda obecnie tak, że jeżeli członkowie PSD zgłaszają jakieś obawy, to nie dotyczą one braku pracy dla dekarzy w tym roku, ale w przyszłym. W tej chwili realizowane są inwestycje już ropoczęte, zaplanowane. Jak będzie w następnym sezonie, niewiadomo.

Pandemia mocno pokrzyżowała jednak nasze plany edukacyjne. Obostrzenia sanitarne bardzo utrudniły możliwość organizacji szkoleń stacjonarnych dla profesjonalistów, a nie da się wyszkolić dekarza czysto teoretycznie. Musieliśmy też ograniczyć i przenieść do Internetu naszą akcję promującą nabór do klasy dekarskiej w Zespole Szkół Budowlanych im. Eugeniusza Kwiatkowskiego w Lublinie. Mimo to pierwsi chętni są, a rekrutacją trwa. Na ostateczny jej efekt trzeba jednak poczekać do końca sierpnia


Marek Dzida, Celnar

sytuacja w branży_1Generalnie ani pandemia, ani zamknięcie gospodarki z jej powodu nie spowodowały większych zmian w funkcjonowaniu naszej firmy. Pracowaliśmy cały czas, załatwiając wszystkie sprawy w siedzibie Celnaru – zachowując oczywiście wytyczne sanitarne, w ograniczonym składzie i z wydzielonym punktem obsługi klienta. Działamy w dwóch branżach: dostarczamy i serwisujemy specjalistyczne narzędzia budowlane i systemy nawadniania terenów zielonych oraz zajmujemy się regeneracją i remontem boisk. Zainteresowanych wymianą, kupnem czy naprawą sprzętu w okresie zamknięcia było wprawdzie mniej, ale za to mieliśmy więcej zleceń na remont boisk. Ponieważ były nieczynne, sprzyjało to takim przedsięwzięciom.

W tej chwili sytuacja w branży jest już tak, jak było przed zamknięciem gospodarki. Wszystko wraca do normy. Rynek funkcjonuje normalnie i nie sądzę, żeby coś miało go zakłócić. Zarówno w segmencie narzędzi dla specjalistów, jak i terenów zielonych. Klienci kupują i serwisują sprzęt tak samo, jak przedtem. Może więcej jest teraz napraw. Poza tym nie zaobserwowaliśmy, żeby w tym segmencie pandemia spowodowała jakieś zmiany. Jeżeli chodzi zaś o prace związane z utrzymaniem boisk czy też ogrodów przydomowych, to jest ich w tej chwili więcej. Może to być jednak spowodowane tym, że wiele zleceń uzgodniono przed zamknięciem. Teraz rynek próbuje więc nadrobić zaległości i wszyscy inwestorzy oczekują finalizacji otwartych a przesuniętych czasowo zamówień. Tak naprawdę czas pokaże, jak pandemia odbije się na naszej branży.

FL 2-3/2020 NASTĘPNY ARTYKUŁ: Najwyższa jakość urządzeń grzewczych

CZYTAJ TAKŻE: Cyfryzacja procesu budowlanego
                               BIM w projektowaniu budynków