Rynek pracy: Czy zabraknie nam fachowców?

Elżbieta Amborska, [email protected]

Dobrze skompletowana kadra to nieodzowny czynnik sukcesu nie tylko w sporcie, ale także w działalności gospodarczej. Tymczasem rynek pracy nie sprzyja pracodawcom. Wszystko wskazuje na to, że w nadchodzącym czasie wiele firm będzie miało problemy z kompletowaniem swojego zespołu. W niektórych branżach trudno nie tyle o dobrego pracownika, co o pracownika w ogóle.

rynek-pracy

Przez kilka ostatnich lat za najważniejsze bariery w prowadzeniu działalności gospodarczej w Polsce przedsiębiorcy uznawali wysokie obciążenia fiskalne i koszty pracy. Według danych Głównego Urzędu Statystycznego z grudnia 2018 roku pierwsze od pięciu lat prawie się nie zmieniają, a drugie tylko nieznacznie wzrosły.

Bywały okresy, w których problemem dla firm był niski popyt albo bardzo duża konkurencja na rynku. Na niedostateczny popyt obecnie narzeka tylko nieco ponad 10% firm, a na nadmierną liczbę konkurencji niecałe 30%. Wydawać by się zatem mogło, że sytuacja jest opanowana i w miarę stabilna, co sprzyja rozwojowi biznesu. Niestety, tak nie jest. Rosną koszty materiałów i – co jeszcze ważniejsze – zaczyna brakować rąk do pracy. Nie we wszystkich branżach i nie we wszystkich regionach w takim samym stopniu. Jak wynika z danych Barometru Zawodów, dostępność pracowników o określonych kwalifikacjach będzie różna również na poziomie powiatów w poszczególnych województwach. Tak samo będzie na Lubelszczyźnie.

Gdzie będzie deficyt?

Deficyt chętnych do pracy prognozuje się w naszym województwie dla wielu firm o bardzo zróżnicowanym profilu działalności. Brak pracowników odczuje zwłaszcza branża budowlana. Dwa-trzy lata temu firmy działające w tym segmencie gospodarki w naszym regionie nie miały problemu z zatrudnieniem i prawie nie dostrzegały zmian na rynku pracy. Obecnie kłopoty ze znalezieniem pracowników uważają za najistotniejszą barierę prowadzenia swojej działalności. Według Barometru Zawodów w województwie lubelskim na niedostatek rąk do pracy w wielu powiatach narzekać będą między innymi firmy poszukujące robotników budowlanych, murarzy, tynkarzy, brukarzy, dekarzy, cieśli, operatorów maszyn do robót ziemnych, monterów instalacji budowlanych, elektryków, a w niektórych powiatach także monterów okien (patrz Tabela 1).

rynek-pracy-1

Poza branżą budowlaną problemy z pozyskaniem pracowników na pewno będą miały przedsiębiorstwa poszukujące kierowców ciężarówek i ciągników siodłowych. Największy deficyt chętnych do pracy dotknie firmy z powiatu łukowskiego, chełmskiego, Chełma i tomaszowskiego. Prawie w całym Lubelskim (poza powiatem ryckim, łukowskim i radzyńskim) przewiduje się także brak piekarzy, aż w trzynastu powiatach brak magazynierów, w ośmiu kosmetyczek, a w siedmiu grafików komputerowych.

Równowaga pomiędzy zapotrzebowaniem pracodawców na pracowników a chętnymi do pracy w danym zawodzie w skali całego województwa przewidywana jest w niewielu zawodach. Na brak pracowników nie powinna narzekać branża telekomunikacyjna i medialna. Równowaga pomiędzy popytem a podażą na rynku pracy powinna też panować na przykład na stanowisku kierownika usług czy pracownika pralni, myjni lub prasowalni. Nadmiar chętnych do pracy w województwie lubelskim zaś zanotować może branża turystyczna (pracownicy biur podróży i organizacja obsługi biura turystycznego). W branży budowlanej zaś będzie nadmiar poszukujących pracy techników budownictwa.

Dynamika zjawiska

Gdy przyjrzeć się prognozom Barometru Zawodów na przestrzeni lat objętych badaniem, łatwo da się zaobserwować dynamikę zmian na rynku pracy w danym województwie. Zmiany te zachodzą w bardzo różnym tempie w zależności od zawodu. Niedobór kierowców ciężarówek i ciągników siodłowych dotychczas miał na przykład charakter lokalny i gwałtownie przeszedł w zjawisko obejmujące cały region. W 2017 roku brakowało ich bowiem tylko w Lublinie. W 2018 roku pracodawcy w Lublinie nie mieli już problemu z ich pozyskaniem, bo ich zapotrzebowanie zrównoważyło się z liczbą chętnych do pracy. Deficyt odnotowano jednak w powiecie łukowskim. Obecnie dotyczy zaś całego województwa. Bardzo dynamiczne zmiany zaszły także na rynku magazynierów. W 2017 roku chętnych do pracy w tym zawodzie brakowało tylko w Lublinie i powiecie świdnickim. Rok temu deficyt rozszerzył się na powiat łęczyński i lubartowski (ale zanotowano nadmiar w powiecie włodawskim). W tym roku deficyt rozszerzył się aż na czternaście powiatów, a w pozostałych prognozuje się równowagę.

Zupełnie inaczej zmiany zachodzą na rynku dekarzy. Kryzys pogłębia się z roku na rok. Dwa lata temu ich brak odczuły firmy w sześciu powiatach (w jednym zanotowano nawet nadmiar), w ubiegłym roku w dziewięciu, a w obecnym w dwunastu.

Dlaczego nie chcą pracować?

Komuś mogłoby się wydawać, że w przypadku branży budowlanej czy transportowej, które zatrudniają najwięcej osób, z brakiem pracowników należało się liczyć wraz z poprawą koniunktury w poszczególnych branżach. Nie do końca jest to prawda. Pracodawcy nie narzekają na nadmierny popyt czy dużą konkurencję. Przyczyn deficytu w niektórych zawodach należy upatrywać między innymi w charakterze pracy, do wykonania której firmy poszukują chętnych, proponowanych przez nich warunkach czy ograniczeniach związanych z uzyskaniem pożądanych przez pracodawcę uprawnień.

Osoby poszukujące zatrudnienia na przykład w branży budowlanej najczęściej nie decydują się na podjęcie pracy w zawodach deficytowych nie tylko ze względu na stopień ich trudności, brak doświadczenia, umiejętności czy odpowiednich warunków zdrowotnych. Zniechęcają ich także niskie płace, brak rejestracji w ZUS, praca w ramach stażu, konieczność założenia własnej działalności gospodarczej, konieczność wykonywania pracy w dużej odległości od miejsca zamieszkania (praca delegacyjna) czy nienormowany czas pracy. Zdarza się również, że potencjalnym pracownikom nie podoba się zatrudnianie cudzoziemców w danym zawodzie (najczęściej w północnych powiatach województwa lubelskiego).

Brak odpowiednich uprawnień to problem w takich zawodach, jak kierowca ciężarówki, elektryk czy operator sprzętu do robót ziemnych. Tu barierą mogą być między innymi wysokie koszty ich uzyskania (kilka tysięcy złotych), jakie musi ponieść osoba chcąca wykonywać dany zawód.

Subwencje dla szkół branżowych

Mając na uwadze koszty kształcenia młodych kadr w zawodach deficytowych, instytucje rządowe planują wzmocnić szkoły branżowe dodatkowymi środkami finansowymi. Zwiększone subwencje oświatowe (do 10 tys. zł na jednego ucznia) od 2020 roku przyznawane będą szkołom branżowym I stopnia kształcącym w roku szkolnym 2019/2020 swoich absolwentów w zawodach, na które przewidywane jest zwiększone zapotrzebowanie na krajowym rynku pracy i które mają istotne znaczenie dla rozwoju państwa. Prognozy stanowiące podstawę do uzyskania subwencji opracowywane są w perspektywie pięcioletniej i będą co roku uaktualniane. Jeżeli jednak samorządy zdecydują się na kształcenie w takim prognozowanym deficytowym zawodzie ważnym dla rozwoju kraju, subwencję będą otrzymywać do czasu zakończenia cyklu kształcenia na takim samym poziomie, bez względu na zmiany w prognozach.

Dofinansowanie dla pracodawców

Na liście krajowej opublikowanej na ten rok znajduje się dwadzieścia zawodów, między innymi elektryk, kierowca mechanik, ślusarz, programista, elektronik i energetyk. Zawodów kształcących specjalistów z branży budowlanej nie ma na niej wcale. Znalazły się na listach dla poszczególnych województw. Są one jednak tylko wskazówką dla kształtowania rozwoju szkolnictwa branżowego w danym regionie. Zwiększone subwencje oświatowe ich nie obejmują. Dofinansowanie w wysokości 10 tys. zł na jednego adepta (wypłacane w ciągu 36 miesięcy) otrzymają natomiast pracodawcy kształcący młodocianych pracowników w zawodach deficytowych na lokalnym rynku pracy. Na skutek zmian w przepisach podatkowych przedsiębiorcy będą mogli ponadto odliczyć od dochodu darowizny na rzecz:

  • szkół prowadzących kształcenie zawodowe,
  • publicznych placówek kształcenia ustawicznego,
  • publicznych centrów kształcenia zawodowego.

Osoby prawne rozliczające się w CIT do 10% dochodu, osoby fizyczne rozliczające się w PIT do 6% dochodu.

Rozwiązania wprowadzone przez rząd w zakresie możliwości dofinansowania kształcenia zawodowego z różnych źródeł mogą okazać się jednak niewystarczające. Wysokie koszty nauki zawodu to jedno, drugie to brak chętnych do jej podjęcia. Jak wskazują dane GUS, młode osoby rzadko są zainteresowane kształceniem zawodowym. Młodzi z jednej strony boją się, że decydując się na naukę w szkołach branżowych, zamykają sobie drogę do dalszej edukacji. Z drugiej, patrząc na listę czynników zniechęcających już teraz do podjęcia pracy w danym zawodzie, czy można im się dziwić?


Więcej informacji na temat prognoz rynku pracy w danym zawodzie na www.barometrzawodow.pl.

Ministerialna lista zawodów deficytowych: http://prawo.sejm.gov.pl/isap.nsf/download.xsp/WMP20190000276/O/M20190276.pdf.


Barometr Zawodów to jednoroczna prognoza sytuacji w zawodach w każdym z powiatów w Polsce oraz na poziomie województw. Powstaje w oparciu o opinie pracowników powiatowych urzędów pracy, prywatnych agencji zatrudnienia i innych instytucji zorientowanych w lokalnym rynku pracy. Na bazie posiadanej wiedzy oceniają oni, jak będzie zmieniać się zapotrzebowanie na pracowników w danym zawodzie oraz jak będzie kształtować się relacja pomiędzy dostępną siłą roboczą a zapotrzebowaniem na pracowników w danym zawodzie (deficyt, równowaga, nadmiar/nadwyżka).


CZYTAJ TAKŻE: Koniunktura jest, optymizmu brak
Rok prawdy, ale o czym?
Budowlanka ma się nieźle