Koniunktura w budowlance 2021 – nie warto prorokować?

Elżbieta Amborska, [email protected]

Koniunktura w budowlance w 2021 roku może okazać się zagadką. Dziś trudno ją jednoznacznie ocenić. Najpierw niby przyhamowała, ale wcale nie z powodu COVID-19. Teraz ma się dobrze. Pandemiczny kryzys nie powstrzymał inwestycji budowlanych.

Tuż przed pandemią pisałam, że przyszłość jest zmianą. Pewne trendy widać było gołym okiem, inne dopiero się rysowały. Koniunktura słabła, Ukraińcy traktowali nasz rynek pracy jako przystanek przed wyprawą do Niemiec. Coraz więcej procesów ulegało cyfryzacji… Żeby określić, w jakim kierunku się te trendy się rozwiną, nie trzeba było być prorokiem. Wystarczyło śledzić je mniej lub bardziej uważnie. Ale że zmiany będą aż takie?! Tego, co dzieje się dziś, nie spodziewał się nikt. Koronakryzys zmienił realia funkcjonowania zarówno każdego z nas indywidualnie, jak i całych gospodarek.

Koniunktura w budowlance a pandemia

Na szczęście COVID-19, który odpowiada za rewolucję w naszym funkcjonowaniu, w niewielkim stopniu dotknął budowlankę. Tak, wiem, nie wszyscy się z tym zgodzą. Zwłaszcza ci, którzy z natury wolą dmuchać na zimne i zawsze widzą szklankę do połowy pustą. Oni, czyli pesymiści, będą zwracać uwagę na niepewną koniunkturę, niesprzyjającą pracom budowlanym aurę, obawy inwestorów przed wydawaniem pieniędzy, przedłużone w urzędach terminy wydawania różnych decyzji czy nowe regulacje prawne.

Do pewnego stopnia muszę się z nimi zgodzić. Super łatwo nie jest. Koniunktura faktycznie jest trudna do przewidzenia. Firmy raz biją na alarm, raz zacierają z zadowolenia ręce. Jak zwracają uwagę lepsi znawcy rynku budowlanego niż ja, na osłabienie koniunktury w branży i tak się zanosiło. To normalny cykl i zawsze trzeba liczyć się z tym, że po tłustych latach przyjdą te nieco chudsze. Koronakryzys może ten proces jedynie nieco przyspieszył.

Z drugiej strony nie można nie zauważyć, że po niewielkim dołku, wskaźnik inwestycji deweloperskich idzie w górę. Bardzo aktywni są także inwestorzy indywidualni. Pod koniec 2020 roku wydano rekordową liczbę pozwoleń na budowę i udzielono rekordowej liczby kredytów hipotecznych. Boom kredytowy trwa, a to oznacza, że popyt na usługi budowlane nie powinien spaść. Wręcz przeciwnie, może zanotować nawet wzrost. Tym bardziej że dzięki programom Czyste Powietrze (PCP), Stop Smog i uldze termomodernizacyjnej wielu właścicieli domów jednorodzinnych rozpoczęło remonty, a jeszcze więcej ma go w planach. W wakacje zaś ruszyć ma program Mój Prąd, na który czekają nie tylko firmy, ale i wielu inwestorów.

Koniunktura w budowlance 2021 a ceny?

Większym problemem niż zawirowania wokół koniunktury w branży może okazać się zamieszanie na rynku materiałów budowlanych. Brak styropianu i skokowy wzrost cen na ten materiał spowolnił znacząco realizację termoizolacji budynków. Wszystkiemu podobno winne są okresowe zamknięcia dwóch największych fabryk styrenu na świecie i Chińczycy, którzy opróżnili europejski rynek ze styropianu. Nasi inwestorzy szukali go po całej Polsce i zastanawiali się, czy czekać aż potanieje.

No i doczekali się, ale nie styropianu i niższych cen. Zamiast tego rynek zafundował im podwyżki na wszystkie materiały budowlane. Podwyżki, które podobno jeszcze się nie skończyły, bo wzrosły koszty produkcji i naciski płacowe pracowników…

To stawia inwestorów w trudnej sytuacji, ponieważ wysokość kredytów i dotacji z PCP kalkulowali, opierając się na niższych cenach. Z realizacją inwestycji nie mogą jednak zbyt długo zwlekać. Tak banki, jak i zasady PCP wyznaczają im określone terminy. Jak sobie z tym poradzą? Będą szukać tańszych materiałów i usług? Rozważą możliwość zwiększenia zadłużenia? To ważne pytania, ale patrząc z perspektywy doświadczeń ostatnich dwóch lat, lepiej nie prorokować. Można powiedzieć tylko tyle, że wbrew obawom, które dominowały w branży na początku roku, perspektywy na najbliższe miesiące w budowlance są nie najgorsze.

CZYTAJ TAKŻE:
Ceny styropianu oszalały!