Koniunktura jest, optymizmu brak

Elżbieta Amborska, [email protected]

Branża budowlana ma się dobrze, a może niekoniecznie. Do takich wniosków można dojść, czytając dane statystyczne publikowane przez różne instytucje. Koniunktura w budownictwie jest bardzo dobra. Niestety hossa nie przekłada się na nastroje w firmach.

 

Według danych publikowanych przez Główny Urząd Statystyczny produkcja budowlano-montażowa w roku 2018 pobiła finansowy rekord. Jej wartość po raz pierwszy przekroczyła 200 mld zł. W pierwszym półroczu 2019 roku koniunktura w budownictwie podlegała wprawdzie pewnym wahaniom, ale nadal jest na wysokim poziomie. Mimo to firmy budowlane coraz częściej z niepokojem patrzą w przyszłość. Skąd ten brak optymizmu? Generalnie z trzech powodów: ożywienie w budownictwie dostało lekkiej zadyszki, firmy budowlane mają duże problemy z płynnością finansową i cierpią na deficyt rąk do pracy.

Niejednoznaczna koniunktura

Rekord rekordem, ale koniunktura w budownictwie wcale nie jest taka jednoznaczna, jak by się mogło wydawać. W tym roku po słabej zimie najlepsze było kwietniowe otwarcie sezonu budowlanego. Jednak też nie dla wszystkich. Potem, do lipca włącznie, wskaźniki koniunktury, produkcji i zamówień bieżących zaczęły spadać. W czerwcu najgorsza sytuacja była w budownictwie mieszkaniowym. Eksperci wprawdzie uspokajają przed pochopnym wyciąganiem wniosków, ale wiele firm (zwłaszcza w segmencie małych oraz wielkich przedsiębiorstw) na wiosnę przewidywało osłabienie dobrego klimatu dla branży.

Oceniając koniunkturę w budownictwie, trzeba uwzględnić sektor, który ją wygenerował. Tym razem są to wielkie inwestycje infrastrukturalne i budownictwo mieszkaniowe. W pierwszej kolejności korzystają na nim wielkie firmy budowlane, a pozostali pracują dla nich jako podwykonawcy. I – niestety – nie zawsze na tym zarabiają. Inwestorzy i generalni wykonawcy kładą duży nacisk na niskie marże. Zapotrzebowanie na materiały jest tak duże, że ich ceny nieustannie rosną.

Rosną także koszty zatrudnienia, a i tak brakuje rąk do pracy. Coraz większy niedobór siły roboczej dotyka wszystkie firmy budowlane, niezależnie od ich wielkości. Dotkliwie odczuwany jest przede wszystkim deficyt specjalistów i pracowników wykwalifikowanych. Obecnie to najczęściej wskazywany czynnik, który w największym stopniu utrudnia sprawne funkcjonowanie przedsiębiorstw budowlanych i ogranicza możliwości ich rozwoju. W efekcie splotu tych niekorzystnych czynników firmom wykonawczym coraz trudniej wykonać zlecone prace w wyznaczonym terminie i w zadeklarowanym budżecie. To znacząco obniża ich zyski, a nawet generuje straty. Schodzenie z placu budowy nie jest więc rzadkością.

Problemy z płynnością

Zatory płatnicze to w zasadzie wizytówka branży budowlanej. Budowlanka ma najdłuższy obieg pieniądza w naszej gospodarce. I to niezależnie od koniunktury. Obecnie co najmniej połowa firm z tego sektora zmaga się z problemami finansowymi spowodowanymi przez niesolidnych kontrahentów. Spłata należności przeciąga się powyżej 60 dni (a to podobno i tak krócej niż w ubiegłych latach). Aż 6% firm budowlanych w ubiegłym roku z tego powodu groziła upadłość. W tym roku jest jeszcze gorzej. Dla porównania w maju 2018 zbankrutowały na przykład tylko dwie firmy budowlane, w maju tego roku osiem! Większość z nich zaangażowała się w budownictwo drogowe i kolejowe.

Bankructwo to oczywiście rzecz ostateczna w życiu firmy. Odsetek firm, które ją ogłosiły, w żaden sposób nie odzwierciedla skali problemów związanych z przeterminowanymi należnościami. Utrata płynności finansowej oznacza, że firmy przestają płacić swoim dostawcom, pracownikom, nie regulują zobowiązań podatkowych, kredytowych, mają trudności z pozyskaniem nowych zleceń, uzyskaniem dodatkowego kredytu itp. Według różnych danych najwięcej zaległości płatniczych mają firmy związane z budową obiektów inżynierii lądowej i wodnej, w dodatku z tendencją rosnącą (co akurat przy niskiej rentowności umów na podwykonawstwo nie powinno dziwić). Wśród firm wznoszących budynki sytuacja się ustabilizowała, a firmy zajmujące się robotami specjalistycznymi (wykończeniówka, rozbiórki, instalacje budowlane itp.) swoje zaległości nawet zmniejszyły.

Na pewno pogorszenie?

W świetle problemów, z którymi borykają się firmy budowlane, ich brak optymizmu wydaje się uzasadniony. Jednak nie wszystkie z segmentu rynku budowlanego reagują na obecną sytuację pesymizmem. Duże firmy liczą nawet na poszerzenie portfela zamówień i zwiększenie produkcji budowlanej. Dobrze mają się też firmy oferujące roboty specjalistyczne.

Najmniej optymistycznie w przyszłość patrzą firmy najmniejsze i średniej wielkości. Takie nastroje towarzyszą im jednak od lat, może zatem to już nawyk. A może po prostu w ich funkcjonowaniu niewiele się zmieniło i nie ma to nic wspólnego z lepszą lub gorszą koniunkturą. Przecież – mimo złych nastrojów – i one mają swoje „żniwa”. Tak było przez ostatnie dwa lata. Poza tym w branży budowlanej w sumie największe przychody generuje sektor małych przedsiębiorstw. W dodatku to on ma najbardziej korzystną relację przychodów do kosztów i to na jego rzecz na rynku maleje znaczenie dużych grup budowlanych. Może coś się zatem zmieni…


Informacje na temat sytuacji w branży budowlanej pochodzą z danych i raportów publikowanych przez GUS, NBP, BIG InfoMonitor, Euler Hermes, SPECTIS.